Siedząc
dumnie na taczce jechał na stracenie poprzedzany przez dwóch trębaczy;
miał na sobie uroczysty strój urzędowy, czapkę, kaftan i czerwono-białe
spodnie oraz złote ostrogi [1].
Paryż, 17 października 1409 roku. W taki sposób pan Jean de Montaigu wjeżdżał na miejsce kaźni.
Jeszcze
dziesięć dni wcześniej mógł wszystko. Był wielkim marszałkiem dworu,
a o królowej Francji powiadał, że to jego przyjaciółka [2]. Takie słowa niewiele jednak znaczyły u schyłku średniowiecza. Król Francji, Karol VI Szalony,
był obłąkany, kraj zżerała wojna domowa, a na polach bitew dosłownie i w przenośni nie brano jeńców.
![]() |
– Jak się śmiesz podnosić na mnie ręce? – zdążył zapytać Montaigu [2].
Oprawcy połamali mu nadgarstki, zmiażdżyli genitalia i po parodii procesu skazali na śmierć. Główny zarzut: chęć podtrzymania choroby umysłowej króla [2].
Montaigu na miejscu kaźni wygłasza jeszcze mowę, w której przyznaje się do defraudacji finansowych. Zapewnia, że co do reszty jest niewinny i zeznania wymuszono na nim torturami. Sugestywnie przy tym macha połamanymi rękami. Tłum płacze [2][3].
(Swoją drogą mieszkańcy Paryża często ryczeli przy egzekucjach. Dwa lata wcześniej, kiedy pan Mansart du Bois udzielił katu przebaczenia i go pocałował, wszyscy rozpływali się we łzach współczucia) [1].
Na oczach szlochających paryżan kat ścina Montaigu głowę. Bezgłowe ciało marszałka w złotych ostrogach wieszają na słynnej szubienicy Montfaucon [1][2]. Paskudne zwieńczenie 22 lat kariery na królewskim dworze.
Co sobie myślał Pierre des Essarts, człowiek który go aresztował – pojęcia nie mam. Ale książę Brabantu rzucił mu piękną frazą:
– Montaigu zajęło 22 lata, aby stracić głowę, ale tobie nie powinno to zająć nawet trzech.
Był blisko, zajęło cztery lata. W 1413 roku kolejny przewrót w Paryżu wpędził des Essartsa do więzienia, gdzie pozostało mu czekać na śmierć przez ścięcie. Jeden ze współwięźniów, młody szambelan Jacques de La Rivière, chciał oszukać przeznaczenie, rozwalając czaszkę o mury celi, ale nie udało się. Kaci wzięli zwłoki szambelana i odrąbali nieboszczykowi głowę. Wyrok to wyrok. [4] I przyszła kolej na des Essartsa. W celi przeszedł załamanie nerwowe, prowadzony na kaźń śmiał się histerycznie, może nawet nie był świadomy tego, co go czeka. Tłum odprowadzający go na egzekucję zalewał się łzami. I jednocześnie czekał na nową atrakcję, bo ledwie kilka miesięcy wcześniej z szubienicy Montfaucon zabrano ciało w złotych ostrogach.
Teraz za główną ozdobę tego ponurego miejsca miały robić szczątki prewota Paryża, a konkretnie jego głowa, którą wbito na pikę o trzy stopy większą
od innych pik z innymi głowami [4].
Ot, taka sobie historyjka z czasów wojny stuletniej, która trochę pozwala zrozumieć rzeczywistość w jakiej przyszło żyć Joannie d'Arc.
Przypisy
[1] Johan Huizinga, Jesień średniowiecza, tłum. Tadeusz Brzostowski, Warszawa 1996, s. 31–32.
[2] Jonathan Sumption, The Hundred Years War, t. 4, Philadelphia, Pennsylvania 2015, s. 255–256.
[3] Julus Michelet, History of France, tłum. G.H. Smith, t. 2, New York 1857, s. 55.
[4] Jonathan Sumption, The Hundred Years War, t. 4, Philadelphia, Pennsylvania 2015, s. 350.
Ilustracje
Fragment z Grandes Chroniques de France.
Autor, Jean Fouquet, urodzony około 1420 roku, historię obu egzekucji
znał z relacji naocznych świadków, a sam też się sporo naoglądał
straszny rzeczy przy Montfaucon.
Imaginacyjny wizerunek Montaigu autorstwa Léopolda Massarda.
Egzekucja z początku XV wieku (akurat w Bordeaux, a nie w Paryżu) z kroniki Froissarta.
Komentarze
Prześlij komentarz